Wspomnienie I.cz II
Ogarnęłaś powierzchownie łazienkę i ruszyłaś
do salonu.
- To co teraz powiem,będzie brzmiało bardzo dziwnie. Świetnie wyglądasz. Powiedział lekko zawstydzony Artur.
- Tak to zabrzmiało dziwnie. Zachichotałaś.
- A mi tu czegoś brakuje. Tośka przybrała pozę myśliciela.- już wiem dodała po chwili i pędem pobiegła do swojego pokoju. Po chwili wróciła i zawiesiła ci na szyi szklane,czerwono-czarne serduszko.
- Teraz jest idealnie. Powiedziała z zadumą
- A ty się nie szykujesz?
- Wiesz,ja nie muszę na gwałt kogoś wyrwać. Zaśmiała się.
- To było wredne. Dodał Artur.
- Oj tam. Tylko się przebiorę i zaraz będę. Rzuciła i wyszła z salonu. Usłyszałaś dzwonek do drzwi.
- Ocho! Goście idą. Wykrzyknął radośnie i pobiegł w stronę drzwi. Przywitałaś się ze znajomymi brata. Tośka wróciła do pokoju i zrobiła ci drinka. Impreza się zaczęła było całkiem sympatycznie,jednak nikt nie wpadł ci w oko. Nagle zauważyłaś,że Tośka bardzo chwiejnym krokiem zmierza w twoją stronę.
- Siostrzyczko jak ja cie kocham! Nachalnie i bardzo mocno cię przytuliła.
- Za dużo miłości,za dużo miłości. Odpowiedziałaś chichocząc i odepchnęłaś ją lekko od siebie.
- Wy haczyłaś już jakieś ciacho na studniówkę. Zapytała poruszając śmiesznie brwiami.
- Nie i nie zamierzam.
- No zobacz ile tu mięcha pierwszej klasy jest. Wskazała palcem na grupkę chłopaków,którzy tańczyli na środku salonu.-Zaraz ci coś znajdę. Dodała Usłyszałaś dzwonek do drzwi. Pomyślałaś,że to najlepszy sposób by uniknąć swatania,które planuje twoja jakże bardzo troskliwa siostra.
- Ja otworzę wykrzyknęłaś! Szybko pobiegłaś w stronę drzwi,otworzyłaś je.
- Co ty tu kurwa robisz? W bardzo miły sposób przywitałaś gościa.
- Pyskata? Co ty tu robisz? Zapytał zdziwiony.
- To ja pytam co ty tu robisz!?
- Ja,no ja potrzebuję pomocy. Wydukał nieśmiało.
- Nie ma nikogo w domu! Krzyknęłaś i trzasnęłaś drzwiami i wróciłaś do salonu.
- Kto to był ? Zapytał Artur.
- Nikt ważny. Odpowiedziałaś,podeszłaś do stołu i zrobiłaś sobie drinka
- lepiej pójdę sprawdzić,może coś się stało. Powiedział lekko zaniepokojony i ruszył w stronę drzwi..
- A idź. Warknęłaś. Jak ten idiota,pajac,debil,burak w jednym miał czelność tu przychodzić. Jeszcze nazwał cię pyskatą. Bezczelny palant! Po tym co zrobił ci na w-fie byłaś na niego wściekła,miałaś ochotę wydrapać mu oczy. Jednak po chwili zaczęłaś mieć wyrzuty sumienia. Może naprawdę potrzebował pomocy? Może coś się stało ? Pomyślałaś.
- Wejdź,wejdź. Dom jest duży,znajdzie się dla ciebie jakieś miejsce do spania. Usłyszałaś przemiły głos swojego braciszka. Po chwili wszedł do pokoju razem z nim. A z niego co Święty Franciszek ? Musi pomagać każdemu,do prawdy musi ? Lizodup jeden. Powiedziałaś w myślach Wokół waszego gościa zebrał się wielki tłum. Prosili go o autografy,wypytywali o karierę. Jedynie ty stałaś oparta o parapet,to że on tu jest nie było dla ciebie wielkim wydarzeniem. Wręcz przeciwnie patrzenie na jego głupkowata gębę było wręcz katorgą.
- Wiesz,że on tu dziś śpi ? Zapytała podekscytowana Antośka.
- Coś słyszałam,a w sumie co mnie to gówno obchodzi ?
- Dlaczego jesteś taka wredna ? Człowiek potrzebuje pomocy,a ty fochy stroisz. Ukuły Cię te słowa,dotarło do ciebie,że zbyt ostro go potraktowałaś.
- A co się stało ? Zapytałaś lekko skruszona.
- Jechał gdzieś,ale czegoś zapomniał i chciał wrócić do miasta. I tak sobie jedzie,jedzie a tu nagle : PACH! Opona pękła. No a on nie miał zapasowej. I tak sobie pomyślał,że musi poprosić o pomoc dobrych ludzi. Dobrych ludzi rozumiesz?To znaczy,że on ma nas za dobrych ludzi. No i zapukał do pierwszego lepszego domu,no do naszego. I ty mu otworzyłaś,ale potraktowałaś go bardzo źle. Potem Artur poszedł,zapytał co się stało. I ten mu mówi,że sobie jedzie,jedzie a tu: PACH! Opona pękła. No i zapytał Artura czy tu jest jakiś mechanik. A Artur na to,że nie ma ale może u nas przekimać,a jutro zawiezie go do miasta. No i ten się zgodził. I rozumiesz on jest u nas na imprezie ? Rozumiesz? Chichotałaś praktycznie od początku do końca jej pijackiego wywodu.
- To skomplikowane,ale rozumiem. Odpowiedziałaś chichocząc. Zauważyłaś,że on zmierza w Twoją stronę. Szybko zaczęłaś szukać jakiegoś wyjścia z tej sytuacji. Pobiegłaś do pokoju,wzięłaś portfel.
- Idę po zapitę bo się kończy. Poinformowałaś grzecznie towarzystwo i wyszłaś z mieszkania. Była dokładnie 23:55. Wiedząc,że sklep jest czynny do godziny 24,zaczęłaś iść szybkim krokiem. Zdążyłaś,kupiłaś 6 butelek różnych napojów. Wpakowałaś je do dwóch reklamówek. I mozolnym krokiem ruszyłaś w drogę powrotną. Zakupy,były bardzo ciężkie,postanowiłaś przystanąć na chwilę,zauważyłaś męską sylwetkę wyłaniającą się z cienia.
- Pomogę ci. Zaproponował.
- I po co tu przylazłeś? Nie potrzebuje twojej pomocy. Syknęłaś.
- Wyszedłem po papierosy.
- Pan wielki sportowiec i pan pali ? Wstyd. Powiedziałaś ironicznie. - Sklep już zamknięty. Dodałaś po chwili.
- Popalam a nie pale. Z kieszeni spodni wyjęłaś paczkę marlboro light i poczęstowałaś go.
- Dziękuję nie spodziewałem się,że jesteś taka miła. Wyciągnął zapalniczkę i odpalił papierosa.
- Bo nie jestem. Nie robię tego bezinteresownie,to zapłata za zaniesienie zakupów do domu. Zatrzęsłaś się z zimna. Nic dziwnego,był październik,a ty wyszłaś z domu bez kurtki. Widząc to on ściągnął swoją bluzę i otulił cię nią.
- Trzymaj. Uśmiechnął się czule i otulił cię swoją bluzą. Zaskoczyło cię jego zachowanie. Chciałaś mu ją oddać,chciałaś mu odpyskować. Jednak było ci w niej dużo cieplej,a poza tym urzekł cię jej zapach,zapach ostrych męskich perfum i dymu tytoniowego.
- Dziękuję. On zbliżył się do ciebie i pstryknął Cię w nos
- Nie ma za co wredoto. Po raz kolejny uśmiechnął się od ucha do ucha. Pod czas wf-u zastanawiałaś się co twoja siostra i koleżanki w nim widzą. Dopiero teraz zauważyłaś jego oczy. Jego piękne,pełne radości oczy, a uśmiech? Był tak szczery,że gdy go widziałaś miałaś ochotę się uśmiechnąć.
- Wredoto ? Chyba się zagalopowałeś chłopcze. Zmierzyłaś go spojrzeniem zabójcy.-Możemy już iść? Zapytałaś po chwili On chwycił stojące przed tobą torby i ruszyliście w drogę powrotną. Zawsze byłaś odważna,pewna siebie a przy nim bałaś się odezwać.
- Natalia przepraszam cię. Przesadziłem dziś.
- Pamiętasz moje imię? Zapytałaś zdziwiona. I w tym momencie ten Burak,Pajac,Gbur,Idiota wydał Ci się całkiem sympatyczny.
- Trudno nie zapamiętać imienia dziewczyny,która tak mi napyskowała przy kilku klasach.
- Mam rozumieć,że kazałeś mi zrobić tyle okrążeń bo uraziłam twoją dumę.
- No trochę tak. Odpowiedział z lekkim zakłopotaniem.
- Wiesz co ? Już lepiej nic nie mów! Przez resztę drogi nie odezwaliście się do siebie słowem. Kiedy byliście przed mieszkaniem. Zauważyliście grupkę imprezowiczów,którzy popalali papierosy.
- Wy razem!? NIEMOŻLIWE! Wrzeszczała Tośka.
- Stul dziób. Odpowiedziałaś i weszłaś na schody prowadzące do drzwi.
- Nadal jest dla ciebie wredna?
- Jak widać.
- A ja wiem jak możemy rozwiązać ten problem.
- Oświeć mnie.
- Pójdziesz z nią na studniówkę i będzie po sprawie. Powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Po moim trupie! Wrzasnęłaś.
- Nie unoś się dobra? No to jak będzie,zwróciła się w jego stronę.
- Powiedz mi tylko kiedy i sprawa załatwiona.
- Chyba cię posrało! Ja nigdzie z nim nie pójdę,nie lubię go! Szybko przekroczyłaś próg mieszkania.
- Nie przejmuj się,przejdzie jej. Dam ci jej numer.
- Po moim trupie! Nigdzie z nim nie pójdę on mi się nawet nie podoba. Krzyknęłaś z całych sił i poszłaś do swojego pokoju,rozłożyłaś się na swoim łóżku. Po chwili drzwi od twojego pokoju się uchyliły. Przez małą szparkę zauważyłaś postać Tośki.
- Przekrocz próg tego pokoju a już z niego nie wyjdziesz. Twoje zwłoki znajdą rano w pobliskim jeziorze. Zagroziłaś jej.
- Wiesz co ? Ja kurwa nie wiem skąd ten cały jad w Tobie. Załatwiłam Ci faceta na studniówkę. Fajnego faceta,a ty marudzisz. Bo duma jaśnie Pani Natalci została urażona. Wiesz co? Czasem zachowujesz się jak naburmuszona pięciolatka. Powiedziała oburzona. Poczułaś się dziwnie,przecież ty taka nie byłaś. Zabolały cię te słowa,ba one cholernie cię zabolały.
- Przepraszam Tosiu,przepraszam. Bardzo Cię Kocham,wiesz? Powiedziałaś skruszona. Nie zważając na twoją groźbę,przekroczyła próg twojego pokoju ,usiadła obok ciebie i mocno cię przytuliła.
- Ja Ciebie też. Pocałowała cię w czółko. - Wrócisz ze mną do salonu?Impreza się jeszcze nie skończyła. Zapytała po chwili
- Dzięki,ale wiesz zostanę tu,jestem zmęczona. Odpowiedziałaś smutnym tonem głosu.
- Znam ten ton. No rozumiem musisz to wszystko przemyśleć. Dobranoc kochanie. Uśmiechnęła się do ciebie i pogłaskała cię po głowie,po czym wyszła z pokoju. Rozłożyłaś się na łóżku i przykryłaś głowę poduszką. Zastanawiałaś się nad tą całą sytuacją,nad słowami Tośki. Przecież ty nie nie jesteś wredna,jesteś dobra,wrażliwa. Zastanawiałaś się dlaczego tak postępujesz. To wszystko przez pierwszy miłosny zawód,to wszystko przez Kamila,który zawiódł cię na całej linii. Tylko czy to,że zostałaś zraniona,było powodem by tak traktować ludzi,nawet swoich bliskich? Każde słowo odbierałaś jako atak,dlaczego ? Bo bałaś się zranienia,ale czy warto? Przez swoje zachowanie chcesz stracić wszystkich bliskich,przyjaciół? Przecież nie każdy człowiek jest taki jak Kamil. Może powinnaś wyluzować i być starą dobrą Nati? Ta maska wrednej,obrażonej na cały Świat panny ci nie pasuje. W Twojej głowie toczyła się burza myśli. Słowa Tośki naprawdę cię zraniły,przecież ty taka nie byłaś. I jeszcze on. Szanowny pan Wielki Burak,Debil,Idiota,Gbur,Pizduś,Cham,Siatkarz,który tak naprawdę okazał się całkiem sympatyczny. I jeszcze znosił te wszystkie twoje humorki,całkiem przyzwoity facet. Wmawiałaś sobie,że go nienawidzisz,a tak naprawdę ty się cieszyłaś. Miałaś nadzieję,że jutro jak wstaniesz on będzie pierwszą osobą,którą ujrzysz. Nie mogłaś zapomnieć o jego oczach,o jego wspaniałym uśmiechu.
- Nie,nie podoba mi się. Powiedziałaś na głos chcąc zaprzeczyć samej sobie.
- I wonder how
I wonder why
Yesterday you told me 'bout the blue blue sky . Dźwięk znajomej melodii,przenosi cię ze Świata wspomnień do tego realnego. Przytomniejesz,wyciągasz telefon z torebki i bez patrzenia na ekran odbierasz połączenie. - Czego chcesz Michał? Instynktownie przeczuwasz,że to on.
- Kochanie przepraszam. Błagam Cię wróć do domu,porozmawiajmy.
- Michał oboje musimy ochłonąć. Muszę przemyśleć parę spraw,Ty zresztą też. Wrócę i porozmawiamy na spokojnie. Obiecuje. Nie czekasz na jego odpowiedź,kończysz połączenie. Wstajesz z ławeczki i ruszasz przed siebie. Przemierzasz ulice szarego Jastrzębia. Nagle na jednej kolorowej wystawie sklepu z bielizną zauważasz czerwoną podwiązkę. W twojej głowie odtwarzasz film. Bijesz się z myślami nie chcesz,tego pamiętać. To wszystko do ciebie wraca. Widzisz to wszystko bardzo dokładnie. Czujesz się tak jakby to działo się wczoraj...Dziś wszystko wydaję mi się beznadziejne,ten rozdział też. Jednak wrzucam go ekm... Na pocieszenie ? Po meczu płakałam dziś jak głupia... Nie ja nie płakałam! Ja wyłam jak bezradne dziecko. A chłopcy płakali razem z nami i dziękowali za doping. Jak ich nie kochać? Dawno nie widziałam tak emocjonującego meczu! Siatkarze dali z siebie wszystko. I jeśli mamy przegrywać,to tylko w taki sposób. Naprawdę jestem kurde cholernie wdzięczna,że za jakieś 50 lat będę mogła powiedzieć mojemu wnukowi : Dziecko za moich czasów to była siatkówka. Użyję tego słowa chociaż nie wiem,czy jest odpowiednie. Dziś przegraliśmy z honorem,zagraliśmy taki mecz,który zapamiętamy do końca życia. I chyba tylko tyle na dziś... A jest jeden pozytyw dzisiejszego dnia! Mój plan zajęć ( Wtorek,środa,czwartek) A reszta wolne. Studia,dlaczego tak długo musiałam na Was czekać? Dobra entuzjazm opadnie,po zmianie planu albo pierwszym kolokwium,ale cóż to.A i tak zapytam jeśli mogę. Wam,też ten rozdział wydaję się beznadziejny? Eh,chyba tracę wiarę w siebie.Pozdrawiam Was kochane ;* i do następnego ;)